Uszyłam narzutę z resztek ,które zawsze zostają przy szyciu patchworków,a że ze mnie chomik okrutny to nigdy ,nic nie wyrzucam.Nagromadziło się tego tak dużo,że nie mieściło się w pudle .Trzeba było więc to jakoś zagospodarować .Część kwadratów już pokazywałam .Umyśliłam sobie ,ze ramę zrobię z pasków.Najpierw zszywałam długie paski,potem cięłam je na odpowiednią długość.Wiadomo,ze wtedy szwy "lubią " się pruć i to tu właśnie mój pomysł :))) Pocięłam cieniutką fizelinę na długie ,wąskie (ok.2-3 )cm paski i przykleiłam na całej długości ramy.O tak
Ponieważ fizelina była naprawdę cieniutka ,nic to nie przeszkadza,nie usztywnia,a baaaaaaaaaaaardzo ułatwia ,bo wzmacnia przecięcia i zapobiega pruciu.
No to taką "Amerykę odkryłam" :))))
Helenko, pomysł bardzo dobry. Wykorzystam go na pewno. A ja podpatrzyłam na spotkaniu patchworkowym inny sposób na "pozbycie sie" resztek. Postaram sie pokazać o co chodzi.
OdpowiedzUsuńO! Mi się bardzo spodobała ta "Ameryka"!!! Spróbuje również nie zapomnieć i skorzystać z Twojego pomysłu.
OdpowiedzUsuńA ta ogromniasta narzuta - przecudna!!! Uwielbiam takie bliżej "niezorganizowane" i bardzo "niezaplanowane" patchworki! W takich pracach to dopiero widać duszę jego twórcy!!!
Może to i nie odkrycie Ameryki ale napewno pomysł godny naśladowania!!
OdpowiedzUsuń